Kiedy wchodziłam do niedużej sceny "parter" Teatru Kamienica, nawet nie przypuszczałam, co tam mnie spotka. Fenomenalna gra aktorska - tak bardzo krótko można scharakteryzować ten spektakl. Przemysław Bluszcz (Zeflik) i Tomasz Obara (Edmund), wcielając się w mężów jednej żony, pokazali na co ich stać i udowodnili, że aktorstwo teatralne wcale nie musi być nudne, a wręcz przeciwnie - może porwać... Tak, zdecydowanie czułam się porwana przez ten duet na scenie!
Pełen wachlarz środków wyrazu, dystans do siebie i prawdziwa radość aktorów ze swojej, twórczej obecności na scenie - to wszystko sprawia, że spektakl "Mąż mojej żony" ogląda się nie tylko z przyjemnością, ale wręcz - z radością.
Tekst dramatu, którego autorem jest Miro Gavran, choć jest dość przewidywalny, stawia przed aktorami wiele ciekawych wyzwań scenicznych. A oni odważnie je podejmują. Na szczególną uwagę zasługuje ekspresyjna gra Przemysława Bluszcza, który zbudował tak autentyczną postać Zeflika, że aż trudno uwierzyć, że to tylko zadanie aktorskie. Natomiast Tomasz Obara, wcielający się w rolę statecznego Edmunda, po przerwie pokazuje co potrafi na scenicznych deskach. Zdecydowanie to gra aktorska i tak bardzo, dzięki niej, spolaryzowane postacie są głównym atutem spektaklu.
Wyrazy szacunku i uznania kieruję też na ręce Tomasza Obary, który nie dość, że wcielił się w jednego z mężów Heleny, to również wyreżyserował spektakl i przygotował dla niego scenografię i oprawę muzyczną. Tym większe moje uznanie, że wszystko to ze sobą współgrało i tworzyło świetną całość tła dla wydarzeń na scenie.
Spektakl "Mąż mojej żony" absolutnie polecam - jako na prawdę śmieszna komedia (co w teatrze często się nie zdarza) jest doskonałą receptą na dobrze spędzony wieczór, czy niedzielne popołudnie.
Przemysław Bluszcz i Tomasz Obara w spektaklu "Mąż mojej żony" - Teatr Kamienica |
fot. Photoando.com
zdjęcie ze strony Teatru Kamienica
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz